środa, 22 maja 2019

BO LUDZIE GADAJOM...

Poniedziałek był bardzo piękny, pełny słońca. Znowu zapowiadał się upał. Po wejściu do firmy, znajoma sylwetka Pana Alojzego mignęła mi nagle przed oczami, więc zagadnąłem z uśmiechem:
–Witam Panie Alojzy,  gorący dzień się zapowiada- rzekłem, chcąc zagaić rozmowę.
-A szaconek-odpowiedział Pan Alojzy – faktycznie i to od dawna. Bida z nędzą czyly też posucha. Wode oszczędzać kazali, a jak robotę wykonać?
-Taki mamy klimat – odrzekłem,  uśmiechając się znacząco do Pana Alojzego – na sucho pracować.
-No dzieciak Pan jesteś – obraził się Pan Alojzy. Co ja amerykan, coby partolić robote. Mnie wraźliwość nie pozwala., Zresztą jak w makówce zaczniesz Pan analyzować, to sam Pan do wniosków konkretnych dojdziesz. Robota ma być zrobiona, a jak nie to ludziska by gadali na mem punkcie. Co ja  mam na pierwszej szpalcie jakiej gazety figurować.
-A nie ciekawie byłoby tak? Będzie napisane dajmy na to: Alojzy P. bohater w walce z posuchą.
-A idź sianowny Panie do diabła, to stanowi problema, bo i rospentajo się różne wojny i tym podobnież, a wszystko bez ten kit dziennikarza. Nie, nie mogie sobie teraz detalicznie na to pozwolić. Mogie zaznaczyć że każda robota jest znaczna, ale barłożyć niegodnem jest.
-A nie do końca Pana rozumiem? Czy pochwalenie się dobrze wykonaną pracą, kreatywnością lub innymi zadaniami, to coś wstydliwego?
-Jak Pan uważnie słuchałeś, rospenta się przez dziennikarzynę to, że komuś po latach chciało by to jakoś uczcić i na zebraniu pochwalić. Ale wtajemniczone wiedzą, teraz i Pan jesteś wtajemniczony -powiedział Pan Alojzy — że byczo jest i możebnie jaką nagrode otrzymać albo trochę sałaty. Mnie tam gancegal, ale to co Panu powiem, to że każden jeden obywatel, któren pośród swojej familii albo znajomych posiada, ma prawo letko coś dodać i przeinaczyć. Panie ludzie gadajom, a potem niebożebne banialuki tworzom się z tego. A co Pan wyrwany jesteś ze środowiska naturalnego, żeby nie rozumieć, co we arbuzie narodzi, to na jenzyku.
-Ale to plotki i z tym powinno się właśnie walczyć. Przecież gdy coś jest niezrozumiałe,  to najlepiej podejść, zapytać i wysłuchać wyjaśnień.
-Mowa trawa szanowny Panie, ja tam swoje wiem, a każdy wtranca drentwe mowe i myśli okrągło jak mieć  pożytek z tego. A pan szanowny w jakiem charakterze staje? Prekuratora, czy papugi? Panie, mnie sie tak w makówce kolebie, że pan to charakterny jesteś i u ciebie dane słowo ma najwyższe mniejsce. Ale z narodem to różnie bywa, a ciężko cokolwiek poukładać.
-Jak to, Panie Alojz! Przecież, gdy ktoś ma jakieś wątpliwości to najlepiej dowiedzieć się z wiarygodnego źródła.
-O dla sianownego Pana to proste, ale ja se stoję i tylko oczkami przebieram. Same nie podejdą, ale umyślnego to dawaj napuścić. A co, a dlaczego, a może kto nieuprawomocniony był. Panie co za androny niektóre ludzie wymyślają.   Człowiek nie do końca jeszcze wie co można, gdzie i z kim. Oni swoje mądrości uskuteczniali, używając sobie ile wlezie.  Dlatego tyż czasami chodzi sie tu i ówdzie, wysyłając napotkanych w pojedynkie gdzie potrzeba. Z natury jestem uczuciowy. Ale jak o jedno słowo za dużo kto powiedział, to mu wyjechałem jak sprzedawca krawata z Kiercelaka. Powiedziałem co uważałem za stosowne i dawaj nazad, do roboty.
-Oj nieładnie Panie Alojzy. Ale zgodzę się z tym, jak coś nie wiesz, to nie podjudzaj innych, aby za ciebie się czegoś dowiedzieli.
-A co se Pan, myślisz, że jaka ciula podmiejska starmu warsiawiakowi będzie kit wciskać a przy tem porzondnym ludziom i jeszcze inszych do tego buntować. Dla mnie to jak najbardziej aleganckie załatwienie interesu, jak kto przyjdzie i zaweźmnie informacje. Detalycznie to mnie to sie podoba, wyższe ogłade posiadam. Ale najgorsze to te, które same nic nie zawezmą z wiadomości i innych namawiają. A dowiec się, a kto był, a co zrobił, Panie jak się jest ospowiedzialny za swoje  to i samemu żurawia można zapuścić. Jak kto mnie niemożebnie podgrymasza, łobuz się robię i z samem sobą wytrzymać mnie trudno. Sianowny kerowniku. Ja rozumiem, że pan tu insze interesa reprezentujesz i za adwokata robisz, ale i mnie też nerwy puścić mogą a wtedy za siebie nie ręczę. Wisz pan to, że kilku za plecamy rezon psuje, to ja nieścierpię, a Ja swoje wiem, bo ludzie gadajom.
-Miło się z Panem rozmawiało, chociaż o nie zbyt ciekawych i dyskretnych sprawach.                                                                                   
-No ale my tu gadu gadu a robota oczekuje, za przeproszeniem, zakonczmy te rozmowe. Kup Pan jakiej słodyczy, albo zimne pifko, aby  gembe  osłodzić. Oczywiście po fajnrancie,  coby krytykie uniknąć lub jakowyż inszą krzywde, oraz nie nadużyć ślachetnego zdrowia.   Szaconeczek dla Pana.

OCENA

Pan Alojzy z zawziętością szuflował podwórko, odgarniając zalegający przejście śnieg. Mruczał coś pod nosem, a krople potu powoli zaczęły pojawiać się pod berecikiem. Od strony recepcji zbliżała się Pani Stefania Wróbel, która pracuje w firmie, jako młodszy specjalista ds. wizerunku czekolady nadziewanej konserwą truskawkową. Pani Stefcia, jak ją nazywa Pan Alojzy, jest osobą sumienną i co ważne nad wyraz punktualną. Jedyna jej przywara to zbytnia gadatliwość i brak umiejętności utrzymywania języka na wodzy.
– Dzień dobry Panie Alojzy – odezwała się Pani Stefania zbliżając się do zapracowanego Alojzego, który wymachiwał szuflą odwrócony do niej tyłem.
– Ależ mnie Pani wystraszyła. Całuje ronczki sianownej Pani – odrzekł, kłaniając się w pas – proszę zważać na nożenta, cobym śniegiem nie naprószył. Niech się Pani sianowna nie obawia, krzywdy nie zrobie — fachowiec jestem. Lepiej się z tem umiem obchodzić jak niejeden naturalny cieciu.
– Panie Alojzy przecież wiem, że Pan zawsze jest uważny i nadzwyczaj szarmancki – wyszczebiotała.
– A widzi Pani, a inne nie wiedzom.
– Strasznie wzburzony jest Pan z samego rana.
– A bo widzi Pani sianowna, zmusza mnie do tego we wczorajsza sytuacja. Zrozumienia w narodzie nie ma, a we głowie to mało zostaje, co parę miesięcy temu nazad było. Ludzie zaganiane som, czasu nie mają, a mnie samozadowolenie oceniać nakazali. Pani kochana, a ja to znany z kapryśnego usposobienia jestem, to mnie ta polytyka niepodchodzi.
– O to wczoraj został Pan poddany ocenie i czuję, że niezbyt dobrze poszło?
– Rachonek sumienności nakazano odtworzyć. Na posłuchanie z pokornemi ukłonami mnie zawezwali. Na uśmiech czy poczucie humoru nie ma co liczyć, co najwyżej na nieprzyjemność międzyludzkie. Tak że zmuszony byłem drobnostkowo przejść wszystko od początku do końca, zaczynając.
– I co? Jakie wnioski na koniec. Rozumiem, że uzyskał Pan, co ocenę zgodnie z oczekiwaniami – z zainteresowaniem odezwała się Pani Stefania.
– A gdzież tam Pan sianowna. Z tego wszystkiego to zawrotu głowy dostałem. Orientacji nie posiadłem jak to się uskutecznia. Z nerw wychodze, jak o tem słysze. Legularnie nerwosola trza zażywać, co by w apatie jaką nie popadło. Ale co zrobić, jak pragne zdrowia?
– Życie Panie Alojzy, samo życie.
– W dosłownem znaczeniu i w przenośni. Uważasz Pani przez owe klymaty to sałaty mniej będzie.
– Co prawda to prawda, ale słyszał Pan że i tak za dużo nam nie dojdzie do pensji. Rozmowy o podwyżce już niby zakończone, porozumienia nie ma. To straty dużej Pan nie odczujesz. Dyrekcja ze związkami się nie dogadała i trudno przewidzieć jak to dalej będzie i ile będzie.  Słyszałam, że jedni dawali za mało, drudzy chcieli za dużo. Konsensusu nie osiągnięto. Teraz pewnie każdy będzie przedstawiał czyja racja była. W tę stronę czy w tę stronę. Ja Panu jedno powiem, że prawda zawsze jest po środku. I co by nie mówić, że trzymam jedną ze stron, to niedobrze się stało. Lepiej coś uzgodnić niż działać na siłę, jeszcze z tego jakieś nieszczęście będzie i dalsze nieporozumienia.    
– Mondre słowa Pani Stefciu, mondre – kiwając głowa odezwał się Pan Alojzy— a to najważniejsza rzecz co by rozmawiać. Słyszałaś złociutka o tem jak dyrekcyja we Mielcu postawić chciała na swojem, że jak ferajna nie wróci do roboty ze strajku, to na ich miejsce Okrainców przyjąć nakażą.
– Nie, nie słyszałam— a z jakiego powodu strajkowali? – zaciekawiła się, patrząc na Pana Alojzego.
– A bo to o wyzysk i brak szaconku dla klasy robotniczej chodziło.  Nakazali prace 5 dniówek w tygodniu po 12 godzin. I jeszcze  śmieszne podwyżki wrenczyli. To się ferajna rozeźliła i do roboty nie stawiła się. Frajerów nie trafili. Ale u nas to nie przejdzie. Towarzystwo zbyt bojonce jest. Mojra mają, a jeszcze, za złocisza to w łyżce wody utopić by chcieli. To chyba już lepiej co by każdy jeden za swoje parę złotych, głowe we piasku schował.
– No co też Pan wygaduje, obrazić chce mnie Pan.
– Nie chce Pani sianownej martwić, ale nie pasujesz do naszej kochanej stolycy. Sam naocznie widziałem jak pracownicy na spotkaniu za dużo dowiedzieć się chcieli, to detalicznie jem później kierownicy wytłomaczyły, gdzie ich mniejsce i jakie pytania zadawać winni.  One, zapewne dobre chęci mieli i duże zdolności do przemówień. Ale z tą grzecznością ciut, ciut chyba przesadziły. Ale niech się Pani sianowna nie przejmuje.
– Normalnie Pan mnie zawstydza– odrzekła Pani Stefania– głupoty pan gada. To chyba przez tę ocenę, jeszcze nerwy z Pana wychodzą.
– To tyż przypuszczam że wątpię, aby już mnie puścili. Jak mnie tak rozeźlily to długo to trzymać może. To znaczy uczę sie, jak żyć, detalicznie rzecz biorąc. A dobre ocene to będzie się otrzymywało wyłącznie w spadku po dziadku. Ja, Pani sianowna, jako warsiawski rodak z dziada pradziada, mogie sobie na dwuznaczne słowo pozwolić. Uważasz Pani, ta cała ocena, to jakowyś lypa i naocznie się o tem przekonałem. Uśmiać sie i spłakać można na cacy.
– Idę do pracy Panie Alojzy, bo normalnie z Panem porozmawiać nie można i wszystko Pan jako lipę widzi – odrzekła Pani Wróbel, kierując się w stronę budynku biurowego.
– Lypa nie lypa, z obowiązku  kronikarskiego możemy ją podać Pani sianowna — odpowiedział Pan Alojzy odkłaniając się odchodzącej Stefani Wróbel.

DZIEŃ Z ŻYCIA

Poznajcie pierwszą postać nowych aktualności czyli Alojzego Plotka., speca II klasy, czyli specjalistę od powierzchni płaskich z elementami wystającymi. Pan Alojzy to „złota rączka” i jako ogólnie znana postać, jest też wszechnicą wszelkich wiadomości. Ubrany jest zawsze w kufajkę pamiętającą czasy socjalizmu i modny podkoszulek z lat siedemdziesiątych w słynną  ażurową kratkę.  Od urodzenia mieszkaniec Praszki, często posługuje się gwarą warszawską, co dodatkowo ubarwia jego sążniste wypowiedzi na temat zasłyszanych wiadomości czy też plotek, od których wcale nie stroni.
– Szaconek dla klasy robotniczej – zażartował pan Alojzy, trafiając przypadkową ofiarę.
Witam Panie Alojzy, co słychać w wielkim świecie?
– Od ostatniego raza troszke się zmieniło w temacie ZUZP. Chwilowo prace nad tem się ciągną jak flaki z olejem. A że problem spotkania dotyczą teraz sałaty, to i przełknąć niemożebnie trudno i każden dotknięty się czuje, czemu dziwić, rzecz jasna, się nie można. Tera listopada 25 będzie się kilka słów w tem temacie rozwijać, co niestety nie niesie jakiegoś rozwionzania. I tak Bogiem a prawdą zaczyna się kombinacja, kto kogo w koziego roga zapendzi, lub  z grubsza obleci.
– Panie Alojzy, ZUZP to  najważniejszy z dokumentów dla pracowników, szkoda że nie ma zrozumienia wśród kierownictwa dla jego zapisów. Ale czas mnie goni. Porozmawiamy na ten temat kiedy indziej.
– No poczekaj pan, jak się powiedziało „A” to i na resztę alfabeta poczekać trzeba. Z wiarygodnych źródeł wiem, że dyrekcyja pismo od Solidarności otrzymała, o nierównem traktowaniu niepodległościowego świętowania. Tem z Solidarności to się w głowie poprzewracało i to wbrew naszej kulturze osobistej. Ja, to jak mi się chce pracować, to mnie się panie wszystko w renkach pali i żadne pisanie w tem kieronku nie są wymagane. Ja tam w ciemie bity nie jestem i swój rozum mam. Jak sie flota za robotę trafia, to i w jakie inne święto odfajkować mogie. Ale za przeproszeniem za friko tyrać, to nie ma mowy, zbyt wraźliwy jestem.
– Ale pracować trzeba, a nieraz to innego rozwiązania nie ma. A jak grafiki są zamieniane to i w święta pracy nie można odmówić. Takie prawo Panie Alojzy. Najgorsze to zamieszanie kto i za co tego dnia pracował. Bo jedni pracowali za dodatek, inni na odbiór a innych to wrobiono w odpracowywanie grudniowego terminu.
– Za przeproszeniem szanowności, co do prawa to papuga wypowiedzieć się winna. Jednakże moje wykształcenie w temacie prawa sie zdaje, że dawniej też się pracę takową uskuteczniało, a bałagan lżejszego formatu był. Ja to nie powiem za pare cekinów pracować to nie szkoda, ale widzi pan, chytrem zawsze źle na tem wychodzi. Wspomniesz pan moje słowa.
– Miło się z panem rozmawia, ale zaraz muszę się przebrać i szybko iść do pracy. A że jestem z działu dawcy, to i o paszporcie muszę pamiętać, bo mi spóźnienie wpiszą.
– Paszporta to przy granicznem przejściu potrzebne były. Jak tego Szengena żeśmy uskutecznili, to na osobiste dokumenta poruszać się można. Zachowujesz sie pan tak więcej nerwowo. Ja widzę, że nic nie widzę i zachodzi bolesne nieporozumienie że komuś w głowie się z lekka przestawiło, aby w tem sprawie opóźnienia pisać. O ile mi wiadomym jest, w żadnem dokumentach nic nie ma o obowiązku  posiadaniu paszporta i karach za jego brak. Chyba komuś szanowny panie, woda nasycona gazem do glowy podejszła. Pan szanowny nie masz pojencia, co się wtedy wyrabia z takom osobom.
–  Wie pan coś w tym musi być, przerost formy nad treścią. Coraz większe głupoty, aby tylko ujajać pracowników. Ale niestety muszę biec do pracy.
– Czekaj pan, po ogniowe sułżbe pan pendzisz. O zdrowie dbać należy, bo to nie wiadomo co człowieka spotkać może. A potem to i doktor nie pomoże. A po długiem chorobie, to sen z oczów pan płoszysz, czy stanowisko jakieś sie do pracy znajdzie. Jak sztywnego karku pan dostaniesz, to za parasola pracować nie będziesz. Dostajesz pan glejta, że niby pan uskuteczniać pracę możesz, a nie możesz. Pan mnie wyglądasz na faktycznie w swojem fachu kształconego, ale rozumu w tem nie ma. Jakby pan na przykład zastrzała w palcu dostał, to pan warunków higieny nie spełniasz. To w tych warunkach pracować nie należałoby. O szanowne zdrówko i pracę ze starannością trzeba zadbać.
– Panie Alojzy defetyzmy siejesz i denerwujesz tylko ludzi. A my jeszcze  audyt wewnętrzny mamy i już to nam wystarczająco ciśnienie podniesie.
– Za przeproszeniem, jako człowiek nie wychowany, nie możesz pan mieć pojęcia, jak się nie rozumie okoliczności. No, owszem, starają się wszyscy, nie można powiedzieć. Ale mnie się osobiście ta cała kompinacja nie podoba. Bo to uważasz pan, miotła jest od tego co by ją używać, jako produktu a nie jako jaki eksponata, po to by przed komisyją miejsce na wieszaku uskuteczniała. A te skikanie jak wywióra i szukanie dziur, gdzie ich nie ma, niepoważnem zadaniem jest. Patrz pan, kto by się spodziewał, że coś podobnego potrafią ludzie wykompinować. Jako facet z salonowem otrzaskaniem przymknąłem na razie oczy, ale ferajna to raczej nieskoro na to uważa.
– Wie pan panie Alojzy, ludzie już mówią: po co się starać, jak przyjdzie ekipa białej rękawiczki, to wszystko pozamiata.
– Zauważ pan, że pewne czasy odchodzą w przeszłość. Słyszał pan o wygranej Trumpa. Poniekąd czytałem o tem w gazetach, że niejaki profesur Król z uniwersyteta, to uważasz pan, po imieniu nazwał to „buntem chamstwa wobec elyty”. Panie szanowny, ja cierpliwość swoją posiadam, spokojny zwykle człowiek jestem.  Co do pochodzenia i obyczajowość mojej wątpliwości mogą być, ale przytaczam: „..to nie jest tak, że elity oderwały się od rzeczywistości. Jest odwrotnie – to rzeczywistość oderwała się od elit”. Ja to w try miga obrazić się powinnem.
– Co pan opowiadasz, to i u nas  zmiany nastąpią? Na razie widzę że nagonka na pracowników produkcyjnych jest w sprawdzaniu ich trzeźwości. Ciekawe czy jak biuro wychodzi do domu to też takie latanie z alkomatem się odbywa?
– Wiesz pan, panie szanowny, o czem myślę? Czy ja czyli tyż pańska osoba, zmuszone są czuwać i przyuważać  na wypadek nadużycia produktu żywnościowego lub innego monopolowego artykułu. Jak kto podejrzane facjate obaczy, to nic dziwnego że po urządzenie do sprawdzania poziomu procentów w organizmie sięga. Ma się rozumieć, jak sam pan szanowny zauważył, w późniejszych godzinach, zapewne mniejsze podejrzenie wzrokowe występuje i wiedzą że nie z pierwszem lepszem mają do czynienia, tylko kulturalnem pracownikiem biurowem.
– Co racja to racja. Miło było gawędzić , ale naprawdę muszę już iść się przebrać i do pracy. Do zobaczenia.
– W dniu dzisiejszem damy sobie chwilowo spokój, ale wrócim do tematu. To tyż dzisiejszą rozmowe musiem traktować w tak zwanem inspekcie historycznem. Znaczy się zaznaczyłem parę słów o tem, co i jak wyglądało ostatniem czasem. Szaconek dla wielmożnego pana.
To pierwsze z nowych wiadomości oraz nowa postać. W następnym wydaniu dołączy do niej druga z postaci, prowadzących  i przekazujących informacje z tego co się wydarzyło, o czym związek informował pracodawcę i jakimi tematami zajmował się w okresie  wydaniami. Będą też komentarze na temat sytuacji w kraju i zagranicy. Pamiętajcie że każda z  informacji ma zawsze drugą stronę, a podana przez nas jest naszym subiektywnym odczuciem,  jednak nie mijającym się z prawdą.